Lokalni - nadzwyczajni, czyli wywiad z blogerką Wioletą Szczepańską

2015-12-30 20:00:00(ost. akt: 2015-12-30 11:49:55)
Pani Wioleta w kuchni czuje się jak ryba w wodzie

Pani Wioleta w kuchni czuje się jak ryba w wodzie

Autor zdjęcia: Arch. prywatne

Rozmawiamy z blogerką kulinarną, wschodzącą gwiazdą Internetu, Magdą Gessler powiatu nowomiejskiego, niezwykle skromną i bardzo zdolną — Wioletą Szczepańską. Ma ona zaledwie 26 lat, pochodzi z Mroczna, na co dzień mieszka w Pacółtowie i pracuje w banku, a w wolnym czasie gotuje i bloguje. Dziś opowie nam o sobie i swojej kulinarnej pasji.
— Jak zaczęła się Twoja przygoda z gotowaniem?
— Swoją przygodę z gotowaniem zaczęłam niedawno, około dwóch lat temu, kiedy poszłam na tzw. swój garnuszek. Teraz wiem, że odkryłam swoją pasję. Kuchnia to mój azyl, w którym się relaksuję i odprężam. Cały czas się uczę, poznaję i smakuję.

— Czy pamiętasz swoje pierwsze, samodzielnie przygotowane danie ? Jak smakowało?
— Szczerze mówiąc to nie bardzo. Pamiętam za to drugie. Był to kurczak pieczony w jogurcie i musztardzie,  wymyślony przeze mnie tuż przed przybyciem gości. Był pyszny :-)
 
— Dla kogo najczęściej gotujesz?
— Najczęściej dla narzeczonego i rodziny. Gotuję codziennie. U mnie zawsze musi być jakiś obiad, chociażby na szybko.
 
— Czym kierujesz się w gotowaniu ?
— W mojej kuchni panują trzy podstawowe zasady: szybko, prosto i smacznie (oczywiście nie oznacza to, że stronię od dań, czy ciast bardziej skomplikowanych).Gotując kieruję się smakiem i często z nim eksperymentuję . Czasami wystarczy zmiana kilku przypraw i z tych samych składników powstaje zupełnie inna potrawa.

— Co najbardziej lubisz jeść?
— Uwielbiam makarony. Lubię potrawy bardzo wyraziste i dobrze doprawione.
 
— Co jest pozycją obowiązkową w Twojej kuchni? Jaki składnik?
— Obowiązkowo świeże warzywa i drób, a jeśli chodzi o przyprawy to oregano i ostra papryka.
 
— Czy jest ktoś, kogo chciałabyś zaprosić do wspólnego gotowania?
—Z chęcią poprowadziłabym jakieś warsztaty kulinarne z dziećmi lub młodzieżą. Co prawda,  sama dopiero się uczę, ale myślę, że byłoby to nowe i świetne doświadczenie.

— Czy masz w swoich planach otwarcie restauracji?
— To bardzo trudne pytanie. Wiadomo, że każdy kto uwielbia gotować, chciałby prowadzić własną restaurację, w której mógłby podawać swoje potrawy. Chociażby małą, ale własną. Jednak życie nauczyło mnie, że jest bardzo nieprzewidywalne i dlatego nie snuję planów na przyszłość. Ostatni rok pokazał mi, jak wiele może się zmienić.

— Kto jest Twoim kulinarnym guru?
— Kulinarnym idolem jest dla mnie moja mama. To do niej na początku wydzwaniałam i wypytywałam - co z czym i jak. Teraz zdarza się, że jest odwrotnie. Jednak u mamy obiad smakuje najlepiej. Nawet smak zwykłej zupy klopsowej jest niezapomniany.

— Masz już wiele osiągnięć kulinarnych. Liczne publikacje w gazetach, a nawet wizytę w telewizji. Byłaś gościem programu ”Ewa Gotuje” . To niewątpliwie wielkie przeżycie dla osoby pasjonującej się gotowaniem. Jak wspominasz ten wielki dzień?

— Sukcesem jest przede wszystkim uznanie rodziny i znajomych. Rosnę, gdy mnie chwalą. Ogromnie cieszę się również z publikacji moich przepisów, sesji kulinarnych i wygranych konkursów. Moim debiutem w telewizji było wyróżnienie przez Doradcę Smaku i gotowanie w telewizji z Ewą Olejniczak w programie „Przepis dnia”. Kolejne nagranie miało miejsce w Krakowie. Naprawdę byłam wniebowzięta, kiedy jurorka Top Chef i prowadząca program „Ewa Gotuje” przygotowała potrawy z moich przepisów. Kraków mnie zauroczył, sama Ewa Wachowicz jest przesympatyczną osobą.

— Jak czułaś się przed kamerami?
— Jak przysłowiowa ryba w wodzie (śmiech). Naprawdę nie jest tak strasznie, jak mogłoby się wydawać. Emisja odcinka programu „Ewa gotuje” z moim udziałem odbyła się 28 listopada. Tych, którzy jednak nie oglądali zapraszam do szukania materiału w internecie.

— Jaka była reakcja znajomych i rodziny po emisji programu?
— Wszystkim bardzo się podobało. Otrzymuje wiele wiadomości z gratulacjami. Nawet stałam się rozpoznawalna na ulicy (śmiech). To bardzo miłe.

— Poza gotowaniem i występami w telewizji prowadzisz jeszcze bloga. Skąd pomysł na założenie tego typu dziennika?

— Bloga założyłam stosunkowo niedawno. Dokładnie 3 stycznia 2015 roku. Było to jedno z moich postanowień noworocznych. Blog jest dla mnie pewnego rodzaju pamiętnikiem. Jest częścią mnie, ponieważ pojawiające się tam przepisy powstają w mojej głowie. Ten dziennik pozwala mi w jednym miejscu zebrać wszystko, co związane jest z moją pasją. Prowadząc go, mam poczucie, że nie gotuję już tylko dla siebie i najbliższych, ale również dla wszystkich czytelników, których z dnia na dzień jest coraz więcej. Wszystkich, którzy jeszcze nie odwiedzili mojego bloga serdecznie zapraszam pod adres violetowekucharzenie.blogspot.com

— Czy w związku z blogowaniem dostajesz propozycje pracy w branży kulinarnej?
— Tak, ale póki co chcę pracować w wyuczonym kierunku. Poza tym, gotowanie w domowym zaciszu, a w restauracyjnej kuchni to dwa różne światy.

— Co robi Wioleta kiedy nie gotuje?
— Czyta książki i często się w nich zatraca. W ponure, deszczowe dni robi sobie ulubioną herbatę z cytryną, bierze koc i czyta. Interesuję się również filmem i fotografią. Lubię aktywnie spędzać wolny czas jeżdżąc na rowerze i spacerując.

— Dziękuję.

Rozmawiał Michał Sławiński

2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5